Ślub i wesele to moment, który w teorii powinien być ukoronowaniem miłości – z łzami wzruszenia, toastami, zabawą do białego rana. W rzeczywistości jednak nie zawsze tak to wygląda. Niektóre przyjęcia zapadają w pamięć gości… ale z zupełnie niewłaściwych powodów. Zbyt wystawna oprawa, rodzinne napięcia, brak muzyki albo… przesyt wszystkiego. Oto prawdziwe relacje ludzi, którzy zgodnie twierdzą: „to było najgorsze wesele w moim życiu”.
Spis treści
Weronika i Darek wybrali się na wesele do Rzeszowa, gdzie wychodziła za mąż była współlokatorka Weroniki z czasów studiów. Przyjęcie miało być kameralne – ok. 40 osób, z dala od miasta, w pensjonacie w stylu rustykalnym. Zapowiadało się nastrojowo, ale już od samego początku coś nie grało.
– W kościele panowała dziwna cisza. Nikt się nie uśmiechał, nie było nawet życzeń składanych przed świątynią. Ludzie się rozeszli do samochodów, jakby wracali z pogrzebu – wspomina Weronika. – Ale pomyślałam: może potem się rozkręci?
Nie rozkręciło się. W sali nie było DJ-a, nie było zespołu. Jedynie jakiś głośnik Bluetooth na parapecie, z którego grały ballady. Goście siedzieli przy długim stole w kształcie litery U, sztywno trzymając się swoich miejsc. Nikt nie wznosił toastów, nie było tańców ani żadnych zabaw. A panna młoda… zniknęła z mężem po pierwszym daniu.
– Ktoś powiedział, że źle się poczuła. Ale nie wrócili przez całą noc. Zrobiło się tak niezręcznie, że większość gości zaczęła wychodzić przed północą. Do dziś to wspominamy jako „rosół i żałoba” – mówi Darek z gorzkim uśmiechem.
Katarzyna dostała zaproszenie na drugie wesele swojej kuzynki Eweliny. Pierwsze – sprzed pięciu lat – było huczne, ale zakończyło się rozwodem po niecałym roku. Tym razem Ewelina postanowiła „zrobić to lepiej”. Niestety – „lepiej” oznaczało w tym przypadku „więcej wszystkiego”.
– Już zaproszenia były w złocie, z tłoczeniami i… z dołączonym harmonogramem atrakcji. Wiedziałam, że będzie z rozmachem, ale nie sądziłam, że aż tak – opowiada Katarzyna.
Sala z widokiem na jezioro, żywe pawie na wejściu, DJ i zespół na zmianę, fontanna czekoladowa, bar molekularny, pokaz laserów i… siedem dań gorących, serwowanych co 90 minut. – Po trzecim daniu ludzie zaczęli odmawiać, kelnerzy nie kryli frustracji. A ciotki po czwartym przestały wychodzić na parkiet, bo nie były w stanie się ruszać – śmieje się Katarzyna.
Wesele kosztowało ponad 120 tysięcy złotych – rodzice Eweliny wzięli kredyt, bo „nie wypadało zrobić gorzej niż poprzednio”. Problem w tym, że było zbyt wystawnie i… zbyt sztucznie. Goście czuli się spięci, jak na gali, a nie święcie rodzinnym. – Wszyscy zgodnie stwierdzili, że lepiej było wtedy, gdy było biedniej, ale szczerzej – podsumowuje Katarzyna.
Adam pojechał na wesele kuzyna swojej żony do Bydgoszczy. Początkowo miał nie jechać – nie znał dobrze młodej pary, ale dał się przekonać. I szybko tego pożałował.
– Już przy wejściu było niezręcznie. Ojciec pana młodego nie podał ręki teściowi, a matka panny młodej otwarcie przewracała oczami – relacjonuje. – Wszyscy siedzieli osobno, przy stołach ustawionych jak na konferencji. Nie było nawet pierwszego tańca.
Choć sala była piękna, a jedzenie smaczne, atmosfera psuła wszystko. Rodzice pary nie rozmawiali ze sobą przez całą noc, a po pierwszym toaście ojciec panny młodej… wyszedł i już nie wrócił.
– Goście unikali rozmów o rodzinie, DJ próbował ratować sytuację, grając disco polo, ale nikt nie chciał tańczyć. Później ktoś powiedział, że młodzi pokłócili się jeszcze przed weselem o… kolor serwetek – dodaje Adam. – Po północy część osób zaczęła zamawiać taksówki. Wesele rozpadło się szybciej niż niektóre związki.
Zosia i Tomek trafili na wesele przyjaciółki z pracy. Młodzi byli perfekcjonistami – wszystko miało być „na czas”. I właśnie ten czas… okazał się największym wrogiem przyjęcia.
– Na wejściu każdy dostał harmonogram wieczoru – wspomina Zosia. – O której kolacja, o której pierwszy taniec, kiedy oczepiny, kiedy zdjęcia grupowe. Dosłownie co do minuty.
Zespół grał z zegarkiem w ręku. Kelnerzy co chwilę poganiali gości do zajęcia miejsc, bo „za moment ciepła kolacja”. Nikt nie czuł się swobodnie. Zabawa była przerywana przez „części oficjalne”, a każda rozmowa kończyła się komentarzem: „chodź, bo teraz rzucają tort”.
– Najgorsze było to, że młoda para też wyglądała na zestresowaną. Sprawiali wrażenie jakby… prowadzili event firmowy, nie własne wesele – mówi Tomek. – Gdy wybiła 2:00, światła się zapaliły, DJ podziękował i… koniec. Zero spontanu.
Jak pokazują powyższe historie – najgorsze wesela to niekoniecznie te z kiepską oprawą czy gorszym jedzeniem. Często chodzi o atmosferę: brak luzu, napięcia rodzinne, przesadną kontrolę. Wesele nie jest spektaklem. To święto dwóch osób i ich bliskich – i powinno mieć w sobie miejsce na emocje, na luz, na radość. Nie na stres, kontrolę i ciszę przy stole.
Czy wesele bez muzyki i tańców może się udać?
W teorii tak, ale w praktyce brakuje wtedy integracji między gośćmi. Jeśli nie ma innej formy rozrywki, atmosfera może przypominać stypę.
Czy warto organizować drugie wesele?
Można, ale z umiarem. Przesadna oprawa, zwłaszcza po nieudanym pierwszym ślubie, może wzbudzać niepotrzebne komentarze i napięcia w rodzinie.
Czy zbyt szczegółowy plan wesela to błąd?
Tak – harmonogram jest ważny, ale zbyt rygorystyczne trzymanie się minutowego planu odbiera luz i radość gościom.
Czy warto brać kredyt na organizację wesela?
Tylko wtedy, gdy budżet nie pozwala na skromne, ale eleganckie przyjęcie. W przeciwnym razie para i rodzina mogą wpaść w spiralę zadłużenia na rzecz pozorów.
Jakie są najczęstsze powody nieudanych wesel?
Zbyt sztywna atmosfera, konflikty rodzinne, brak muzyki, zbyt wielki przepych i stres pary młodej to najczęstsze przyczyny.
Czy rodzinne konflikty da się „przykryć” dobrą zabawą?
Czasami – ale tylko wtedy, gdy para młoda potrafi przejąć kontrolę i zadbać o gości. W przeciwnym razie napięcia psują całą imprezę.
Co goście najbardziej zapamiętują z wesela?
Atmosferę, zabawę i relacje między gośćmi. Dekoracje czy menu schodzą na drugi plan, jeśli atmosfera jest fatalna.
Czy wesele bez DJ-a lub zespołu ma sens?
Tylko wtedy, gdy jest wyraźnie zapowiedziane jako kameralne i goście wiedzą, że nie będzie typowej zabawy tanecznej.
Czy można przesadzić z jedzeniem na weselu?
Zdecydowanie. Przesyt kulinarny może sprawić, że goście poczują się zmęczeni, zamiast zadowoleni. Lepszy balans niż nadmiar.
Co zrobić, by uniknąć porażki weselnej?
Postawić na szczerość, dobrą atmosferę i naturalność. Zamiast na pokaz, robić wesele dla ludzi – wtedy nawet z mniejszym budżetem będzie udane.
Warto przeczytać także:
Nie lubisz wesel? To po co idziesz? Posłuchaj uważnie.
Tą atrakcją zajmiesz dzieci podczas wesela na długie godziny – i nie kosztuje fortuny!
Dzieci na weselu – uroczy akcent czy niepotrzebne zamieszanie? Okiem rodziców i Młodej Pary
Ile wypada włożyć do koperty na wesele w 2025 roku w Polsce?